chyba większość z nas może pochwalić się ciekawą historią.
Mam nadzieję nie obrazisz się, że napiszę coś od siebie.
Kupiłem SS z B207e pod maską z komisu z Piły. Auto miało wycieki na uszczelniaczach wału z jednej i drugiej strony, z tyłu banany do wymiany, do zrobienia podstawowy serwis i już.
Przebieg w momencie kupna było jakieś 130 tys. Nie licząc maski wszystkie elementy w oryginale (rocznik 2003 więc na każdym elemencie blacharskim jest naklejka z końcówką numeru VIN).
Auta szukałem pół roku, już zdążyłem zrezygnować z Saaba i w pewnym momencie szukałem Mondeo z 2,0 Pb pod maską.
Nagle trafiła się taka perełka, nie zastanawiałem się długo.
Przyszedł czas na remonty. Zacząłem od wycieków. Skrzynia zwalona, sprzęgło w idealnym stanie, uszczelniacze wymienione, szkoda wymieniać naprawdę dobrego sprzęgła więc zostawiłem. Do tego wymiana wszystkich płynów, oleju, filtrów, oleju w skrzyni, pełna konserwacja podwozia wraz z profilami. Oprócz wywalenia skrzyni wszystko robiłem sam zdejmując nadkola, zderzak, progi i wszystko, co przeszkadzało. Auto nie miało żadnego dzwona..... normalnie cud. Opanowałem też tylne zawieszenia, końcówki drążków, łączniki i gumy stabilizatora i finito, auto gotowe.
Potem zaczęło się małe doposażanie typu ICM2 zamiast ICM1, lusterko fotochromatyczne, hamulce 314 mm z przodu i chyba tyle. Mam całkiem nieźle wyposażonego Vectora to niewiele więcej mi było potrzeba.
Przejechałem tym autem szczęśliwie 70 tys. km regularnie go serwisując i skrupulatnie wymieniając części eksploatacyjne. No ale coś zaczęło brakować............

Przy przebiegu w okolicach 200 tys. km pomyślałem, że to dobre auto i szkoda go zmieniać, by sprawiało mi frajdę kolejne lata czas na mały update mocy. Miało być dobrze więc w grę wchodziły tylko dwie firmy: Turbolaab i Turbolpg. Do Tomka mambardzo daleko, do Bartka tylko 250 km. Zadzwoniłem, umówiłem się na termin. Zakres prac to diagnostyka, wymiana wtryskiwaczy, indywidualne strojenie.
Przyszedł upragniony termin, pojechałem będąc o 9 rano pod Tczewem. Pełen napięcia czekałem gdzieś na mieście aż coś po południu zadzwonił telefon: "Auto gotowe, zapraszam"
Uśmiech sam wkradał się na usta, wszedłem, Bartek mówi jedź na jazdę próbną, przyjedziesz to pogadamy.
Pojechałem............ uffff nie to auto, wyrywa z każdej prędkości, czy obrotów do przodu bez zastanowienia.
Dojeżdżam z powrotem do warsztatu, zerkam, dziwnie temperatura idzie w górę. Zatrzymuję się otwieram drzwi i słyszę dziwny, metaliczny stukot....
Przez myśl przeszło mi ku....a rozrząd? Nagle słyszę głos Bartka "zgaś go, zgaś go jak najszybciej"
No i wtedy chłopaki pokazali najwyższą klasę prawdziwego warsztatu. Zostali po godzinach wymieniając dla mnie balans, który pierdzielnął chyba w najlepszym momencie w jakim mógł. Co by było gdyby strzelił 100 km dalej w stronę Gniezna o 18, czy 19 wieczorem....... Wolę nie myśleć.
Auto odebrałem w pełni sprawne wieczorem, tego samego dnia. Bartek wspominał o wibracjach przy przyspieszaniu i ślizgającym się sprzęgle. Więcej uwag nie było.
W związku, że wizyta w Tczewie wyszła trochę więcej niż zakładałem, sprzęgło musiało chwilę poczekać. Przejeździłem tak z dwa miesiące i nadszedł czas. Oczywiście bez oszczędzania. Tarcza, docisk Sachs, wysprzęglik LUK, uszczelniacz, olej w skrzyni, uszczelniacze półosi....... wszystko na tip top.
Pozostała kwestia dwumasy. Mój mechanik powiedział....... wiesz w benzynie dwumasa nie dostaje tak w dupę jak w dieslu (zresztą ja miałem dokładnie takie samo zdanie, nie mam pretensji do nikogo), wyciągniemy, ocenimy stan i jak będzie OK to zakładamy starą.
Skrzynia out, tarcza jak nowa, docisk miał już dość. Dwumasa out, niby wszystko ok, luzów brak, nie lata, nie dzwoni........... sru zakładamy.
No i stało się, auto odebrane, śmiga pięknie, wreszcie można docisnąć na 4 i 5 biegu bez obaw.
Szczęście nie trwało długo, kilka dni po wymianie przy odpaleniu i tylko przy odpaleniu w momencie, gdy silnik już załapywał pojawił się pojedynczy, głośny stuk. jakby za każdym razem przy odpaleniu ktoś młotkiem trzasnął w blok silnika, tak to brzmiało.
Wróciłem do mechanika, wraz z nim przejrzeliśmy wszystkie możliwe poduchy silnika, odpalaliśmy auto bez paska osprzętu, sprawdzaliśmy, czy wydech o coś nie uderza, a nawet kupiłem za 20 zł na alle... najtańszy rozrusznik tylko po to by sprawdzić, czy to on nie jest winny................... niestety nic.
Po kolejnych dwóch miesiącach podjąłem decyzję o wymianie dwumasy. Kupiłem Luka i bingo...... jest przyczyna.
Autem pojeździłem jakieś dwa miesiące i znów pech, check i brak mocy. Komputer do ręki i P0033. Kupiłem Properfect. Tu bez przygód.
Profilaktycznie wymieniłem też cewki z żółtych na czarne.
Znów pojeździłem jakiś czas aż tu nagle przy przejeżdżaniu przez doły, nierówności w asfalcie (nie dziury) było czuć i słychać jakbym przejechał po jakiejś tarce.
Zaczęło się.... SKP, sprawdzanie zawieszenia, luzów, wymieniłem gumy stabilizatorów, łączniki. Pojechałem na geometrię. Potem do innego warsztatu bo po zbieżności wydawało mi się, że jest gorzej. Tam zepsuł się komputer w trakcie ustawiania i gość przepraszając wypuścił mnie z krzywą kierownicą. Odwiedziłem trzeci warsztat. Cieszący się dobrą opinią.
Chwilę nim pojeździli, poprawili ustawienie zbieżności (geometrii całe szczęście nie trzeba było ruszać). Oddali mi auto z diagnozą:
"któryś przegub, ale nie wiem który. Żaden nie wykazuje nadmiernych luzów, a nie będę Panu wymieniać na chybił/trafił"
To była środa.... pamiętam do dziś bo w piątek do pracy nie dojechałem. Urwał się prawy, wewnętrzny przegub.
Piątek...... pech bo weekend i ciężej o części, a auto potrzebne. Na szybko w pracy znalazłem gościa z Poznania, na alle..... Kalosz coś tam, nie polecam.
Ogólnie miał półośkę, krzyknął za nią 350 zł i ok nie o cenę chodzi na tyle się zgodziłem. Liczyła się dla mnie sztuka, którą mogę jak najszybciej założyć.
Odebrał ją kolega bo akurat służbowo był w Poznaniu i do tej pory nic złego o sprzedającym powiedzieć nie mogę. Aż do momentu gdy rozpakowałem półośkę i zacząłem ją sprawdzać. Na wewnętrznym coś dziwnie chrupało i się zacinała nosz........ kur....a. Jakoś w sobotę rano nie mogłem się do niego dodzwonić więc zacząłem grzebać w internetach. Pasuje od Vectry C z 3.0 cdti. W Mogilnie (jakieś 30 km ode mnie) jest kilka złomowisk specjalizujących się w Vectrach. Kilka telefonów i jest. Pojechałem, przywiozłem, zamontowałem działa.
Zniknął efekt tarki i drgań przy przyspieszaniu (o tym wspominał już Bartek w Turbolpg).
Teraz dlaczego nie polecam gościa z Poznania, a no dlatego, że w poniedziałek zwrotu już nie przyjął, reklamacji też nie. Po długiej rozmowie telefonicznej stwierdził, że chcę go naciągnąć, półośkę w sobotę wymieniłem, a teraz chcę mu moją starą wcisnąć. Na nic moje tłumaczenia, że przecież na półośce sam markerem pisał to jakiego modelu jest i że chyba swoje pismo pozna. Kasy nie chciał oddać. Powiedział, że mogłem w sobotę dzwonić (dzwoniłem, może z dwa razy, nie jestem natręt, może w soboty nie pracuje. Nie oddzwaniał, a ja miałem mało czasu na poskładanie auta, dlatego szukałem dalej) Półośki już nie wymienił.
Gdzieś po drodze tej historii rozdymało intercooler, wpadł FMIC, ale tu nie ma się co rozpisywać. Wszystko poszło gładko.
Minął rok od podniesienia mocy, aż tu nagle w przedziale 2300-2800 rpm auto zaczęło dziwnie wibrować.
Znów się zaczęło, ściąganie DV, czyszczenie smarowanie, wymiana na nowe obu elektozaworków (ten przy przepustnicy był wymieniony wcześniej przy okazji zmiany DV, ten przy turbo to grubsza historia. Mój fabryczny coś niedomagał, ale przy mocy 150KM nawet specjalnie tego nie zauważyłem, dopiero wizyta kolegi forumowego SWME31 zobrazowała niedociągnięcia. Dzięki Ci Szymon, na Twoim zaworku polatałem sporo kilometrów, wciąż jest sprawny. Okazuje się, że tego zaworku są chyba z 3 rodzaje i różnią się końcówką numeru. Kupiłem nowy, ale jak się okazało taki, na którym auto jest agresywniejsze z dołu, Bartek kazał kupić inny (tych numerów już nie pamiętam) i na nowym była poprawa, ale auto wciąż dziwnie wibrowało)
Rzuciłem pytanie gdzieś na fb. Odezwał się do mnie Bartek z Turbolpg radząc mi co powinienem sprawdzić, ewentualnie podmienić (między innymi wspomniane wyżej zaworki). Znów pokazał tym samym klasę swojego warsztatu. Podejrzenia padły na elektrozaworek, ten przy turbo (już kupiłem nowy) Między czasie w Gnieźnie z kolegą podmienialiśmy różne sprawy z jego SS-a i badaliśmy Techem...... Wszystko bez rezultatu.
No i w końcu Bartek napisał to wpadnij do mnie, gdzieś Cię wcisnę w kolejkę. Pojechałem........ Kilka godzin nerwów i auto odebrane sprawne. W Turbolpg znów odprawili swoje czary.......
Po jakimś czasie wrócił problem z pólośką (tą od Vectry) znów zaczęło się wibrowanie i efekt tarki. Gdzieś na fb znalazłem, przysłali stan......... no cóż szału nie ma. Znalazłem drugą, gość miał w dobrej cenie to za 300 zł (jakoś tak) kupiłem obie. Przyszły, ale nie wiem czemu gość przysłał mi bez przegubów zewnętrznych....... Noż kur....a, ale dobra coś z tego poskładam.
Z trzech, pierwsza miała dobry przegub zewnętrzny, ale rurę zgnitą, te dwie miały spoko rury i przeguby wewnętrzne. Poskładane, wymienione, wszystko śmiga.
Potem znów przyszedł pomysł na doposażenia (ciężko znaleźć zmieniarkę na 6 płyt...... oj ciężko) Przed świętami coś jednak kupiłem, stan wizualny nie najgorszy, ale szału też nie było. Przez święta nie było czasu, zmieniarka przeleżała dobry miesiąc w szafie. W styczniu zabrałem się za wymianę i programowanie Techem.... I co? lipa, nie działa.
Wnerwiony kupiłem zwykły odtwarzacz na 1 płytę (mój zacinał się od 8 piosenki w górę)
Gdzieś między czasie kupiłem panel klimy z grzanymi stołkami (też nie łatwo dostać w idealnym stanie). NA zdjęciach wyglądał ślicznie, szkoda, że tylko na zdjęciach.
Ktoś go próbował wcześniej regenerować z mizernym skutkiem. Całe szczęście przycisk od klimy i wentylatorków miał idealny, a o to mi najbardziej chodziło.
Podmieniłem te dwa przyciski i teraz mój jest idealny

Przechodzimy do lutego, tego roku....... Od dłuższego czasu na zimnym gwizdała turbina. Pięknego sobotniego dnia postanowiłem rodzinkę zabrać do ZOO do Wrocławia.
Trasa Gniezno-Wrocław teraz to malina. Wjechałem do Wrocławia, stanąłem na światłach a za mną chmura dymu..........
Padła turbina......... laweta do Gniezna i do warsztatu...........
Kupiłem mu felgi 17, przejeździłem pół roku, postanowiłem oddać do regeneracji...... Oczywiście znów się zaczęło, 3 sztuki trzeba było wyprostować, a lakier wytrawić chemicznie bo angol nie bawił się w odtłuszczanie, czy choćby matowienie przy malowaniu.
Teraz zastanawiam się nad rozrządem, bo czasami zdarza mu się chwilę pogruchać na zimnym........ Występuje jak dotąd sporadycznie, ale najprawdopodobniej będzie trzeba się z tym zmierzyć.
Auto mam 7 rok i zrobiłem nim 130 tys km.
Jest to trudna i skomplikowana miłość..........
Nie wiem, czy komuś chciało się to przeczytać......
Tu coś o moim aucie
viewtopic.php?f=54&t=6372